Tekst opublikowany wcześniej w Internecie (refugee.pl)
Latem 2009 roku autorka współrealizowała projekt poświęcony sytuacji mniejszości tybetańskiej w północnych Indiach. Celem badań było poznanie stopnia zachowania rodzimej kultury i języka oraz sytuacji społecznej i politycznej uchodźców tybetańskich.
W indyjskich Himalajach uciekinierzy z Tybetu stworzyli namiastkę swojego kraju. W takich ośrodkach jak Dharamsala, stanowią dużą społeczność, której łatwiej zachować tradycję.
Choć poziom wykształcenia Tybetańczyków na uchodźstwie uległ zdecydowanej poprawie, a w samej Dharamsali działają prężnie dwie szkoły tybetańskie, młodym osobom nadal trudno w Indiach znaleźć pracę. Wielu z nich próbuje swoich sił w handlu i usługach, inni tradycyjnym rzemiośle tybetańskim. Pomimo trudności socjalnych, z jakimi niekiedy borykają się Tybetańczycy w Indiach, należy uznać ich poziom życia za dobry. Mieszkający tu uchodźcy mają prawo do wyrażania swoich poglądów politycznych i brania udziału w demonstracjach przeciwko okupacji chińskiej w Tybecie. Prawo protestu to zdecydowanie więcej, niż to co mają ich rodacy żyjący w Nepalu.
Autorka wraz z koleżanką Pauliną Wojciechowską jesienią 2010 roku tym razem trafi do kraju Najwyższych Gór Świata. Celem badań będzie sytuacji i politycznej i społecznej Tybetańczyków w Nepalu, gdzie dwa lata temu, przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie, brutalnie stłumiono demonstracje antychińskie.
Oto tekst przybliżający efekty badań.
Raz do roku z okazji urodzin Dalajlamy w szkołach tybetańskich odbywa się konkurs śpiewu i tańca. Młodzież podzielona na grupy według trzech regionów Tybetu: Amdo, Kham i U’tsang prezentuje swoje umiejętności. Występy nie są tylko konkursem, ale także okazją do głoszenia prawdy o Tybecie. Na scenie stoi zdjęcie Dalajlamy oraz flaga tybetańska.
Po nieudanym powstaniu antychińskim w 1959 roku, Dalajlama zmuszony był uciekać do Indii, a za nim podążyło około 80 tys. rodaków. Dziś na subkontynencie żyją trzy pokolenia. Najstarsi, którzy pamiętają czasy jeszcze sprzed agresji chińskiej, ich dzieci oraz wnuczkowie, którzy nigdy nie widzieli swojej ojczyzny. Łączy ich determinacja, aby zachować własną kulturę i język oraz nadzieja, że kiedyś uda im się wrócić do Tybetu.
Największe skupisko Tybetańczyków mieszka w położonej w Himalajach – Dharamsali. Przebywa tutaj Dalajlama oraz mieści siedziba tybetańskiego rządu na uchodźstwie. Regularnie do tutejszego ośrodka dla uchodźców trafiają kilkudziesięcioosobowe grupy nowo przybyłych do Indii Tybetańczyków. Po okresie aklimatyzacji wysyłani są do jednego z osiedli tybetańskich rozsianych po subkontynencie. Dzieci trafiają do szkół tybetańskich, mnisi do klasztorów. Reszta próbuje znaleźć pracę w handlu, restauracjach czy hotelach. Niektórzy zajmują się rzemiosłem – malują thangki czyli tzw. tradycyjne obrazki religijne lub rzeźbią w drewnie.
Duża część uchodźców decyduje się na osiedlenie się w Dharamsali. Dzieje się tak nie tylko ze względu na mieszkającego tu Dalajlamę. W miasteczku znajduje się wiele świątyń i klasztorów buddyjskich, działają szkoły tybetańskie oraz instytucje wspierające rodzimą kulturę. Wszystko to sprawia, iż Dharamsala stanowi dla Tybetańczyków namiastkę ojczyzny.
SONAM DOLMA
– Sonam, gdyby Tybet uzyskał prawdziwą autonomię, wróciłabyś? – pytam. – Ja już za stara jestem na przeprawę przez Himalaje – odpowiada po chwili zastanowienia. – Ale jakbyś dostała bilet lotniczy? – A to tak, tak – reaguje ochoczo. Natychmiast pojawia się figlarny błysk w oku.
NORBU
Norbu ma 38 lat. Żyje w Dehradun, na północy Indii. Do Dharamsali przyjechał odwiedzić rodzinę. Na pokaz tańca zabrał swoich dwóch hinduskich przyjaciół. – W większych miastach, gdzie społeczność tybetańska jest bardziej rozproszona, Tybetańczycy wchodzą w bliższe relacje z Hindusami – tłumaczy. Moi rodzice i kuzyni mieszkający w Dharamsali obracają się tylko wśród swoich – dodaje. A hinduską kuchnię lubisz? – O nie, nie. Za ostra. To jest jedyny problem towarzyski – śmieje się.
Norbu podobnie jak zdecydowana większość Tybetańczyków popiera promowaną przez Dalajlamę tzw. Drogę Środka, czyli postulat uzyskania realnej autonomii w ramach państwa chińskiego. – A nie marzy Ci się wolność? – pytam. – To byłoby najlepsze, ale w obliczu przewagi chińskiej nie mamy szans. Pekinowi zależy na tym, żebyśmy chwycili za broń, wtedy mogliby nazwać nas terrorystami. Dalajlama to wie, i dlatego głosi pokojową politykę.– tłumaczy. Z jego koncepcją nie zgadzają się jednak organizacje pozarządowe. Wiele organizacji pozarządowych działających na uchodźstwie, przede wszystkim Tibetan Youth Congress (TYC) czy Students for Free Tibet opowiadają się za odzyskaniem niepodległości przez Tybet. W tym celu organizują liczne demonstracje oraz marsze poparcia, nie wykluczając użycia siły jako metod walki o wolność. Ze spektakularnych działań znany jest przede wszystkim TYC, którego członkowie niejednokrotnie przedzierali się na teren ambasady Chin, w celu przekazania władzom chińskim listu protestacyjnego.
KARMA
Do Indii przyjechał w 1993 roku. Jego rodzice nie mogąc sobie poradzić z wychowaniem ośmiorga rodzeństwa, oddali Karmę i jego dwóch braci dalszej rodzinie. Stwierdzono wówczas, że chłopcom trzeba zapewnić edukację. W Tybecie tylko w pierwszych trzech latach nauki lekcje prowadzone są w języku tybetańskim. Jedynym rozwiązaniem, aby dzieci nauczyły się ojczystego języka, jest wysłanie ich do Indii, gdzie działa wiele szkół tybetańskich. Karma opuścił Tybet mając 13 lat. Wtedy po raz pierwszy poszedł do szkoły. Wytrzymał siedem klas. Od początku z racji opóźnienia w stosunku do kolegów, którzy zaczęli naukę o wiele wcześniej, nie mógł nadążyć z programem. W końcu rzucił szkołę i pojechał do Nepalu. Zrobił tam trzyletni kurs zawodowy i po kilku latach wrócił do Indii. Teraz mieszka w Delhi. Nareszcie robię to, co kocham. Prowadzę sierociniec, a kto lepiej zrozumie sieroty niż ja – mówi.
NYIMA, GAMYANG I TSERING
Tybetańczykom, dzięki ich dbałości o tradycję, udało się zachować tożsamość narodową. W trosce o jednorodność narodu rzadko zawierane są małżeństwa mieszane z Hindusami. Na uchodźstwie działają liczne instytucje wspierające rodzimą kulturę. Niestety, w kwestii politycznej nie udało się osiągnąć sukcesu. Chińczycy konsekwentnie pozostają głusi na postulaty rządu na uchodźstwie. Flaga tybetańska powiewa tylko w indyjskich Himalajach, z dala od śnieżnych szczytów „na dachu świata”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz