Na przełomie lipca i sierpnia, gdy łąki aż po horyzont pokryte są tęczowym dywanem czerwonych, niebieskich i żółtych kwiatów, jak Tybet długi i szeroki odbywają się festiwale jeździeckie. Niektóre z nich są bardziej znane, jak np. w Jyekundo, Litangu, Nagchu czy Gyantse i przyciągają dziesiątki tysięcy widzów, inne mają charakter lokalny. Ludzie zbierają się by przed nadchodzącą długą zimą celebrować tradycyjne obrzędy. Festiwale są połączeniem licznych pikników, trwającego tydzień przyjęcia, grupowych tańców, obrzędów religijnych i nieformalnej parady piękności z ekscytującym konkursem jeździeckim podczas którego ubrani w odświętne stroje mężczyźni prezentują swoje fantastyczne umiejętności - m.in. strzelanie z łuku z grzbietu pędzącego konia czy też zbieranie rozłożonych na ziemi khataków*.Podczas tej ostatniej ewolucji, głowa jeźdźca znajduje się na wysokości kopyt konia. Ze swych umiejętności jeździeckich znani są zwłaszcza mieszkańcy regionu Amdo (prowincja Qinghai). Do innych atrakcji festiwalu należą wyścigi na grzbietach jaków - na krótkich dystansach zwierzęta te potrafią być bardzo szybkie, konkursy w przeciąganiu liny, pokazy tańców oraz niekończące się uczty i pikniki. W 2007 r. w Jyekundo (chiń. Yushu) odbył się Festiwal Sztuki Khampów (chin. 康巴玉树节 Kangba Yushu Jie), podczas którego zmagania uczestników obserwowało ponad 50 tys. widzów. Tego typu wielkie festiwale odbywają się w poszczególnych miejscowościach raz na 4 lata.
W 2008 r. zakazano urządzania festiwali. Chińskie władze obawiały się wybuchu niepokojów przed Olimpiadą wśród wojowniczo nastawionych nomadów. Z resztą do protestów dochodzi nader często. Jeden z najbardziej znanych więźniów politycznych Tybetu - nomada z Kham - Rungye Adak, został aresztowany, wraz z kilkoma członkami swojej rodziny) w 2007 r. za "podburzanie do działań wywrotowych przeciwko władzy państwowej" podczas festiwalu w Litangu. Adak wszedł na scenę ustawioną na użytek chińskich władz, w celu upamiętnienia 80-tej rocznicy założenia Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej i ofiarował khatak – biały szal ceremonialny – naczelnemu lamie klasztoru Lithang. Następnie chwycił za mikrofon i zwrócił się do kilku tysięcy, obserwujących zmagania jeźdźców, Tybetańczyków: „Nie będziemy mieli wolności wyznania i szczęścia w Tybecie, jeśli nie możemy zaprosić Dalajlamy do domu” . Zanim został zatrzymany, zaapelował również o uwolnienie Panchenlamy i Tenzina Deleka Rinpocze**. Rok wcześniej w Jyekundo, Tybetańczycy protestowali przeciwko wprowadzonym przez władze nowym regulacjom dotyczącym reinkarnacji lamów oraz aresztowaniu kilku osób za posiadanie zdjęć Dalajlamy. 40-tysięczny tłum otoczony kordonami policji w milczeniu obserwował przemówienia oficjeli. Nikt nie klaskał. Całe wydarzenie, mimo wysiłków osób prowadzących występy sceniczne, przypominało bardziej pogrzeb a nie radosne święto. Tłum ignorował oficjeli.
W 2009 roku zezwolono na organizację festiwalu w Litangu, redukując jednak jego długość ze zwyczajowego tygodnia do 1 dnia.
Na koniec, kilka słów o koniach. Konie są silnie wpisane w historię i kulturę Tybetańczyków. Były hodowane zarówno przez ubogich nomadów, bogatych arystokratów, jak również przez dalajlamów. Wg legendy opowiadanej w Nagqu konie stanowią połączenie nieba i ziemi - są dziećmi zrodzonymi ze związku cudownego ptaka i małpy.
Najstarsze wzmianki o tybetańskich koniach pochodzą z III wieku p.n.e., kiedy to Chińczycy, za panowania pierwszego cesarza Qin Shi Huangdi (to ten, który rozpoczął budowę Wielkiego Muru i kazał wyposażyć swój grób w Xi'an w terakotowe figury wojowników) zaczęli handlować z Tybetańczykami, sprowadzając z Tybetu konie do obrony swoich granic przed Xiongnu - konfederacją koczowniczych plemion z Azji Środkowej. Konie te umożliwiały wojskom Qin Shi szybko przemieszczać się w rejony zagrożone atakiem. Cesarz wysłał złoto, srebro, jedwab, jadeit, porcelanę i zboże w zamian za wierzchowce, które w Chinach ochrzczone zostały nazwą koni Qin. Z powodu wciąż zwiększającej się wymiany handlowej koni, herbaty, jedwabiu i jadeitu w VII wieku starożytne transhimalajskie szlaki prowadzące z Yunnanu do Tybetu nazywane zostały 茶马 古道 Chama Gŭdaò (starożytnym szlakiem koni i herbaty - piktogram 茶 oznacza herbatę, 马 - konia, a 古道 - starożytny szlak).
Tybetańskie kuce wywodzą się od pierwotnej rasy koni mongolskich jednak niektóre odmiany, jak koń Nangchen, czy też koń Riwoche*** występowały na terenie Tybetu od czasów prehistorycznych. W 1995 r. francuska ekspedycja naukowa pod kierownictwem Michela Preissela prowadziła badania w regionie Pemba. Fatalne warunki pogodowe zmusiły naukowców do zmiany trasy - w dolinie Riwoche natrafili na nieznane jeszcze nauce, koniki. Niewielkich rozmiarów zwierzęta (ok. 120 cm wysokości) pasły się na łące w grupach po 4 - 5. Ze swoimi krótkimi grzywami, ciemnymi pasami na grzbiecie i nogach oraz płaską głową jako żywo przypominały prehistoryczne konie znane z wizerunków w jaskiniach. Konie Riwoche znane są ze swego narowistego charakteru. Khampowie od stuleci wykorzystują je pod siodło jak i jako zwierzęta juczne.
Kuce, mimo swoich niewielkich rozmiarów znane są z wytrzymałości i odporności. Konie odmiany Nanchen są świetnymi końmi wyścigowymi, używa się ich także do pracy podczas wypasu innych zwierząt. Izolacja na wysokogórskim płaskowyżu spowodowała, że Tybetańczycy wyhodowali konie, które były przydatne do ich koczowniczego trybu życia - drobnej budowy, z wielkimi klatkami piersiowymi i szyjami, silnymi nogami, szybkim i pewnym chodem konie mogły łatwo przenosić człowieka, jego broń i narzędzia na długich dystansach, na dużych wysokościach oraz w najbardziej ekstremalnych warunkach pogodowych. Na wysokości powyżej 4 tysięcy metrów, w surowym klimacie, gdzie śnieżyce występują nawet w lecie, konie były niezbędne do przeżycia podczas pokonywania wartkich rzek, głębokich wąwozów i skalnych ścieżek.
Mimo że obecnie coraz więcej nomadów zamienia konie na motocykle, zwane po tybetańsku "czakta" (czyli... żelazny koń), konie są nadal duszą nomady. Dobry koń to wydatek rzędu 15.000 RMB, czyli nieco ponad 2.000$. Dla porównania, miniwan kosztuje około 20.000 RMB.
----------------
** Więcej o Tenzinie Deleku Rinpocze - tutaj
***nazwy wywodzą się od miejscowości, w okolicach których konie zostały odkryte
kolejne aresztowania, to straszne co dzieje sie w Tybecie, pozdrawiam serdecznie, swietny wpis
OdpowiedzUsuń