14 marca 2012

Wywiad z Kalonem Tripą

Z okazji 10 marca publikujemy krótką relację z obchodów rocznicy Tybetańskiego Powstania Narodowego w Dharamsali autorstwa Elżbiety Dziuk-Renik. 


Dzięki uprzejmości redakcji Midy - magazynu dla prawnikówponiżej publikujemy także pełną treść wywiadu, jaki ukazał się w szóstym numerze pisma (październik 2011). Wywiad przeprowadziła Joanna Budzowska, redaktorka naczelna pisma.


Dharamsala, 10 marca 2012, fot. www.facebook.com/kalontripa

W dniu 10 marca 2012 roku w Dharamsali w północnych Indiach tybetańska diaspora obchodziła 53.Rocznicę pokojowego powstania w Lhasie skierowanego przeciw chińskiej okupacji. Obecny był, jak co roku, XIV Dalaj Lama Tenzing Giatso. Tym razem jednak Dalaj Lama nie zabrał głosu. Buddyjski duchowny nie przedstawił żadnej – tradycyjnie wygłaszanej tego dnia - deklaracji politycznej. Przemówienia wygłosili natomiast marszałek parlamentu tybetańskiego na wychodźstwie - Tempa Tsering i szef administracji tybetańskiej na wychodźstwie – dr Lobsang Sangay. Przemawiał również przewodniczący włoskiej grupy parlamentarnej, która licznie przybyła do Dharamsali z okazji rocznicy 10 marca.

Marszałek parlamentu, Tempa Tsering omówił dokładnie obecną sytuację Tybetańczyków w ich ojczyźnie. Wezwał wspólnotę międzynarodową do działania i wywierania presji na Chiny okupujące Tybet, aby zmieniły politykę wobec Tybetańczyków. Przypomniał, że wg Banku Światowego Chiny osiągnęły punkt zwrotny i bez rozwiązania problemu przestrzegania praw człowieka oraz kwestii mniejszości narodowych krajowi grożą poważne niepokoje.

Szef Administracji Tybetańskiej na Wychodźstwie, dr Lobsang Sangay, po przypomnieniu dramatycznych wydarzeń w Tybecie w ostatnich miesiącach, ogłosił rok 2012 rokiem lobbowania na rzecz Tybetu. Wezwał tym samym przyjaciół sprawy tybetańskiej, aby docierali do swoich parlamentów i rządów i by informowali o sytuacji w Tybecie oraz działaniach administracji tybetańskiej na wychodźstwie. Aby generowali debaty na temat Tybetu i wspierania Tybetańczyków.

Gianni Vernetti, przewodniczący włoskiej grupy parlamentarnej, powiedział między innymi: „Jesteście pięknym przykładem dla świata jak budować demokrację w trudnych warunkach na wychodźstwie.” Poinformował, że ostatnio Włoski parlament podjął uchwałę aby popierać sprawę tybetańską na forach międzynarodowych.

Uroczystości rocznicowe zakończył tradycyjny marsz protestacyjny setek Tybetańczyków, którzy nieśli tysiące tybetańskich flag i żądali wolności oraz sprawiedliwości w okupowanym przez Chiny Tybecie. Wieczorem natomiast odbyło się Dharamsali czuwanie przy świecach dla upamiętnienia ofiar pokojowych protestów w Tybecie.

* * *

Tybet na Środkowej Drodze

Lobsang Sangay, fot. Lobsang Wangyal
Z Lobsangiem Sangay, doktorem prawa z Harwardzkiej Szkoły Prawa, kolejnym Kalon Tripą, szefem gabinetu Tybetańskiego Rządu na Uchodźstwie, rozmawia Jolanta Budzowska.

Czy Tybetańczycy mają pełne prawa obywatelskie? 
- Pytanie powinno dotyczyć chińskiego prawa w Tybecie i tego, w jaki sposób Tybetańczycy są traktowani. Są oni marginalizowani w swoim własnym kraju. Stali się mniejszością w swoim własnym narodzie. Są obywatelami tylko z definicji, w rzeczywistości to ofiary sytemu.

Czy walka o Tybet jest możliwa dla Kalon Tripa, który mieszka w poza Tybetem?
- Oczywiście, nie mamy zbyt wielkiego wpływu na to, gdzie mieszkamy, ponieważ przede wszystkim zostaliśmy skazani na wygnanie. Nie z własnego wyboru, lecz przemocą. Teraz jednak chiński rząd nałożył na wygnanych Tybetańczyków restrykcje związane z wjazdem na teren Tybetu. Na przykład podczas mojej podróży do Chin w 2005 roku, gdzie pojechałem jako wykładowca, zabroniono mi przedostania się do Tybetu, opierając się na stwierdzeniu, że nie będzie mnie miał kto odebrać w Lhasie (stolica Tybetu, obecnie Tybetańskiego Regionu Autonomicznego – przy. red.).

- Mimo wszystko, zawsze istniał olbrzymi poziom zaufania pomiędzy Tybetańczykami w Tybecie a Tybetańczykami na wygnaniu, pomimo Himalajów oddzielających ich od siebie. Ta więź przetrwała niesłabnącą propagandę chińskiego rządu i nie zmalała mimo upływu czasu. Co więcej, znaczący rozwój mediów i technologii informacyjnych na wielu platformach i w różnorodnych językach zwiastuje nową erę komunikacji i interakcji pomiędzy Tybetańczykami w Tybecie i Tybetańczykami w diasporze.

- Chociaż jesteśmy urodzeni na wygnaniu, płynie w nas tybetańska krew. Możemy i potrafimy utożsamiać się z bólem, cierpieniem i udręką naszych braci i sióstr żyjących w Tybecie. Jako że nie mogą oni mówić za siebie, to my, żyjący w wolnym świecie, musimy mówić w ich imieniu, ogłaszać światu o losie braci żyjących w rządzonym przez Chińczyków Tybecie. Tak długo jak tylko będziemy walczyć, żeby odzyskać to, co uważamy za nasze, miejsce zamieszkania będzie drugorzędną sprawą. Jednakże, po inauguracji mojej funkcji szefa gabinetu Tybetańskiego Rządu na Uchodźstwie, przeprowadziłem się do Dharmasali w Indiach, gdzie znajduje się główna siedziba tybetańskiej administracji, centrum dowodzenia tybetańskiego ruchu.

Jako pierwszy Tybetańczyk ukończyłeś Harvard, jedną z najbardziej renomowanych uczelni. Dlaczego wybrałeś prawo? Czy specjalizacja w zakresie prawa międzynarodowego to element strategii politycznej?
- Zacząłem w tybetańskiej szkole dla uchodźców, potem studiowałem prawo w Indiach, po czym wygrałem Stypendium Fulbrighta na Harvard Law School. Wybrałem zawód prawnika, ponieważ uznałem prawo za efektywne narzędzie, dzięki któremu będę mógł nagłośnić problem Tybetańczyków na całym świecie.

Czy w Tybecie funkcjonują instytucje wymiaru sprawiedliwości? Czy sądy są niezawisłe i bezstronne?
- Sądy w Chinach nie są niezawisłe i bezstronne. Nie ma tam niezawisłego sądownictwa. Ostatnio wielu tybetańskich aktywistów, pisarzy i artystów zostało skazanych na kary pozbawienia wolności bez przeprowadzenia sprawiedliwych procesów sądowych. 

Mówi się, że rozpoczęła się nowa era dla Wolnego Tybetu. Czy twój program różni się od programu Dalajlamy i twojego największego konkurenta - Tethonga Tenzin Namgyala, który zdobył niemało, bo 37,4 % głosów ( na Lobsanga Sangay głosowało 55 % wyborców – przyp. red.)? 
- Podczas ostatnich wyborów otrzymałem poparcie od Tybetańczyków z całego świata. Ta elekcja jest bardzo ważna, bo oznacza kluczową zmianę pokoleniową w tybetańskiej walce. Nastąpiło przekazanie przysłowiowej pałeczki w tej walce przez pierwszą generację Tybetańczyków, tych, którzy urodzili się w Tybecie i ratowali się ucieczką, a ich potomkowie urodzili się i wychowali poza granicami Tybetu. Moja wygrana wysyła jasną wiadomość do Pekinu: pomimo ich oczekiwań, tybetańska walka nie wygaśnie po przeminięciu pierwszej generacji Tybetańczyków!

- Co do mojego rywala, pana Teznin Namgyala, obaj mamy wspólny cel - pracę w kierunku rozwiązania tybetańskiej tragedii i znalezienie rozsądnej odpowiedzi na pytanie o Tybet. Oczywiście, nasze podejście do rozwiązania problemów musi się różnić, tak jak priorytety naszej polityki czy sposób rządzenia, ale nie widzę dużej różnicy w naszej polityce, jeśli chodzi o główny problem Tybetu. 

Ceremonia zaprzysiężenia (8 września 2011 r.) fot. Norby Wangyal/Phayul.com

Zostałeś wybrany w demokratycznych wyborach premierem (Kalon Tripa) Tybetańskiego Rządu na Uchodźstwie. Jak to jest być następcą Dalajlamy?
- Nikt nie będzie w stanie zastąpić Jego Świątobliwości Dalajlamy. Ale możliwość służenia Tybetańczykom i prowadzenia ich przez czasy wielkich transformacji uważam za duże wyróżnienie. Mam nadzieję, że uda mi się spełnić oczekiwania Jego Świątobliwości Dalajlamy i spełnić jego wizję świeckiej, demokratycznej społeczności Tybetu.

Jak te wybory były zorganizowane w sytuacji, kiedy rząd Chin nie chce dopuścić do autonomii Tybetu?
- Wszyscy Tybetańczycy na wygnaniu, żyjący na całym świecie: od New Delhi do Nowego Jorku, od Bangalore do Brukseli, wzięli udział w wyborach. Poza Nepalem, gdzie policja przeszkodziła w wyborach i skonfiskowała urny wyborcze, proces głosowania przebiegł bardzo gładko. Należy jednak podkreślić, że nepalski rząd podjął takie kroki, będąc pod presją Chin.

W jaki sposób Dalajlama będzie brał udział w pracach organów państwa Tybetu na uchodźstwie?
- W zasadzie Jego Świątobliwość Dalajlama ostatecznie wycofał się z pozycji przywódcy tybetańskiej administracji. Tybetański parlament na uchodźstwie ratyfikował też statut, czyli konstytucję, która faktycznie przekazała uprawnienia Jego Świątobliwości wybranemu w pierwszych demokratycznych wyborach przywódcy. Jednakże Jego Świątobliwość nadal będzie źródłem cennych wskazówek i inspiracji. Zamierzam korzystać z jego porad i błogosławieństwa, kiedy tylko będzie to konieczne.

Jak skomentujesz to, że chińskie media nazwały wybory kolejnym „politycznym show”? Czy znaczący jest sam fakt, że zostały one niejako zmuszone do dostrzeżenia tego wydarzenia?
- Odpowiedź chińskich, finansowanych przez rząd mediów na naszą elekcję nie jest nowością. Wybory przekazały Pekinowi jasną wiadomość: Tybetańczycy na uchodźstwie, a szczególnie ci urodzeni poza Tybetem, są nie tylko w stanie praktykować demokrację, ale także kontynuować swoją walkę nawet po przeminięciu pierwszego pokolenia. 

Jaka strategia dla Tybetu jest według ciebie najlepsza? Czy uważasz, że doktryna pragmatyzmu jest najlepszą drogą? 
- Wierzę w metodę Środkowej Drogi, która nie zakłada pełnej niepodległości, ale zakłada pozostanie w warunkach Chińskiej Republiki Ludowej. Wierzę w dialog i pragmatyzm. Środkowa Droga to oficjalna linia postępowania, która polega na szukaniu pokojowego rozwiązania wewnątrz Chińskiej Republiki Ludowej.

Czy wśród Tybetańczyków panują też inne poglądy?
- Tak jak we wszystkich ruchach, tak i w przypadku demokratycznej wolności słowa z pewnością są różnice w opiniach na to, w jaki sposób realizować ideę tybetańskiej walki. Tym niemniej jesteśmy zjednoczeni w celu umieszczenia Tybetu i Tybetańczyków w centrum uwagi.

Co zamierzasz konkretnie zrobić, żeby osiągnąć cel?
- Wybrałem jedność, innowację i samowystarczalność jako trzy główne zasady, których mam zamiar przestrzegać, aby osiągnąć nasz cel.

Czy przemoc Chin wobec Tybetańczyków ulega eskalacji?
- Sytuacja w Tybecie ulega pogorszeniu z każdym dniem, na co wskazują organizacje broniące praw człowieka. Zgodnie z nowym raportem z 3 czerwca 2011 roku, przedstawionym w czasie 17. sesji Rady Praw Człowieka ONZ w Genewie, Tybet znalazł się wśród najbardziej represyjnych społeczeństw na świecie, z obywatelami cierpiącymi z powodu systematycznego i wszechobecnego łamania praw człowieka.

Jaka będzie twoja polityka wobec tybetańskich rodzin? Co będzie jej priorytetem?
- Edukacja będzie jednym z priorytetów mojego rządu. To, kim jestem dzisiaj, zawdzięczam dobremu wykształceniu, jakie otrzymałem. Będę się starał polepszyć poziom edukacji naszej diaspory. Planuję sprowadzić utalentowanych nauczycieli z całego świata, celem zapewnienia lepszej kadry. Będę współodpowiedzialny za ten proces i zamierzam wdrożyć mechanizm, dzięki któremu bardziej zamożni Tybetańczycy będą mogli wyciągnąć pomocną dłoń do tych ekonomicznie mniej uprzywilejowanych i tych, którzy uciekli do Indii.

Wygłosiłeś odczyt pod tytułem „Tybetańczycy nie są szczęśliwi” (oryg. „Tibetans are Not Happy”; dostępny na YouTube- przyp. red.). Jaki charakter miał twój przekaz?
-  Zeznawałem jako biegły w podkomisji do spraw stosunków międzynarodowych w amerykańskim Senacie, aby zaznaczyć, że Tybetańczycy nie są szczęśliwi w Tybecie, wbrew temu, co jest promowane przez władze Chin. Rozruchy z 2008 i 2009 roku pokazują brak niezadowolenie Tybetańczyków z chińskich rządów.

Jak doszło do wygłoszenia tego przemówienia? Jaka była rola amerykańskiego Senatu w zwróceniu uwagi Chin na Dalajlamę? Co udało się osiągnąć?
- Jak wspomniałem, pojechałem tam, by naświetlić sytuację Tybetu amerykańskim senatorom i członkom podkomisji w kwietniu 2008 roku. Oczywiście, zdobycie poparcia od jednej z najważniejszych nacji na świecie to w dalszym ciągu nasz cel i nadal nad tym pracujemy. To ważne, aby rozmawiać z nimi o sytuacji w Tybecie, wyrazić naszą troskę i przypomnieć, jak fundamentalne amerykańskie wartości - wolność, sprawiedliwość, praworządność - są w Tybecie naruszane, i jak Tybetańczykom odmawia się podstawowych praw człowieka.

Czy dialog między Tybetem a Chinami jest możliwy?
- Dialog pomiędzy Tybetem i Chinami jest możliwy. Właściwie dialog między przedstawicielami Jego Świątobliwości Dalajlamy i chińskiego rządu trwa od wielu lat. Było już 19 prób dialogu między stronami sporu. Niestety, nie było dużego przełomu w rozmowach z powodu braku wzajemności chińskiego rządu, pomimo wielkich ustępstw z naszej strony. 

Czy twoja rodzina też ucierpiała na skutek prześladowań?
- Tak, moja rodzina również stała się ofiarą chińskiej przemocy. Kiedy chińskie oddziały wkroczyły do Tybetu, zaatakowały w 1956 roku klasztor mojego ojca. Aby chronić rodzinę, religię i kraj, wstąpił on do partyzantki, aby walczyć przeciwko siłom Chin. Później uciekł do Indii. Pomimo tego, że miał parokrotnie możliwość powrotu do Tybetu, nie uczynił tego. Zmarł w Stanach Zjednoczonych, nie będąc w stanie spełnić marzenia o powrocie do Tybetu na stałe. Jedna z moich ciotek popełniła samobójstwo, skacząc do rzeki ze swoim małym dzieckiem.

Powiedziałeś, że wobec braku pokojowego porozumienia eskalacja konfliktu jest jedynie kwestią czasu.
- Każdego rodzaju porozumienie byłby bardzo pozytywnym rozwiązaniem. Rosnąca frustracja wśród Tybetańczyków w Tybecie prawdopodobnie doprowadzi do większych represji.

Czy istnieje rozdźwięk między Tybetańczykami w Tybecie i tymi żyjącymi poza nim?
- Ci, którzy mieszkają w Tybecie, nie cieszą się pełnią praw człowieka, nie mają wolności słowa, wolności wyznania, są również ekonomicznie zmarginalizowani. 

Jaki jest stosunek Chińczyków, nie rządu Chin, do Tybetańczyków? Czy wizerunek Tybetańczyków w oczach Chińczyków ulegał zmianie na przestrzeni lat?
- Ogólnie rzecz biorąc, Chińczycy są albo nieświadomi sytuacji, albo nie są dobrze poinformowani z powodu propagandy chińskiego rządu. Jednak jest coraz większa liczba liberalnych Chińczyków, którzy wyrazili zainteresowanie tym, aby zrozumieć prawdziwą sytuację w Tybecie. Dlatego stali się oni bardziej pomocni w kwestii Tybetu.

Czemu służą organizowane przez ciebie konferencje i wymiany pomiędzy studentami z Chin i Tybetu?
- Głównym ich celem jest otwarcie dialogu z chińskimi naukowcami i uczniami w kwestii Tybetu. Służą budowaniu zaufania pomiędzy stronami i propagowaniu kontaktów międzyludzkich.

Co jest w twojej misji dla ciebie najtrudniejsze?
- Jednym z większych wyzwań jest utrzymanie bogatej kulturalnej, religijnej i językowej integralności Tybetu pod chińskimi rządami. I oczywiście przekonanie chińskiego rządu o naszej szczerości i o tym, że władze Chin powinny wobec nas zaprzestać nieprzejednanej polityki.

Czy to nie jest tak, że działając na odległość jesteś jak student, który po podróży do Tybetu, organizowanej przez chińskie biuro podróży i chińskiego przewodnika - wie niewiele o prawdziwych problemach Tybetańczyków?
- Pozwolę sobie nie zgodzić się na stwierdzenie, że nie jesteśmy gruntownie poinformowani o sytuacji w Tybecie. Wręcz przeciwnie, bardzo dobrze rozumiemy prawdziwe problemy Tybetańczyków. Mamy badaczy, organizacje medialne, informatorów, uczonych i intelektualistów, którzy na bieżąco informują nas, analizują i oceniają sytuację w Tybecie.

- Informacje o realiach sytuacji Tybetańczyków, które do nas napływają, muszą przedostać się przez Wirtualny Chiński Mur (Great Chinese Firewall) i omijają rządowych cenzorów. Każdego roku setki Tybetańczyków uciekają do Indii, a my ułatwiamy im przystosowanie się do nowych warunków, zapewniamy edukację, a także czuwamy nad zachowywaniem tybetańskiej kultury i zwyczajów.


A na koniec - zrzut z oficjalnej chińskiej strony o Tybecie, na pierwszym planie banner wzywający do potępienia Orędzia Dalajlamy z 10 marca - którego nie było...


* * *

Mida to branżowy miesięcznik adresowany  przede wszystkim do radców prawnych, adwokatów, notariuszy, sędziów, prokuratorów, komorników oraz aplikantów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz