23 marca 2011

Przyszłość jest tutaj i o tym mówi Przywódca

Najnowszy tekst tybetańskiego poety i aktywisty Tenzina Tsundue, który ukazał się 13 marca 2011 roku w Times of India, i jest odpowiedzią na toczącą się dyskusję wokół zapowiedzi Dalajlamy zrzeczenia się wszystkich funkcji politycznych i przekazania ich tybetańskim władzom emigracyjnym wybranym w demokratycznym procesie.

Drodzy Tybetańczycy i przyjaciele Tybetu,
To mój najnowszy artykuł pisany dla indyjskiej prasy Times of India. Dotyczy on więzi miedzy Dalajlamą a Tybetańczykami.

Pewnego razu w latach 70-tych, gdy rząd tybetański na uchodźctwie w Dharamsali dysponował tylko jednym telefonem, sekretarz zadzwonił do biura Dalajlamy, które znajdowało się dwa kilometry dalej na wzniesieniu w McLeod Ganj. Sekretarz chciał rozmawiać z osobistym asystentem Dalajlamy, Lamą Tara la. Głos po drugiej stronie oznajmił mu, że asystenta nie ma w pobliżu i spytał, w jakiej sprawie dzwoni. Ale sekretarz chciał wiedzieć z kim ma przyjemność, więc usłyszał: “Z Tenzinem Gyatso”. Tymczasem nikt o takim nazwisku nie pracował w biurze, zatem sekretarz zapytał: “Z jakim Tenzinem Gyatso?” I wtedy zapaliła mu się lampka. Właśnie rozmawiał z Dalajlamą. I natychmiast się rozłączył. Tybetańczycy uwielbiają opowiadać kawały o rządowych oficjelach do tego stopnia, że wnet ubarwili finał tej historyjki i w obecnej wersji sekretarz już pada na kolana, by trzykroć pokłonić się słuchawce.

Kiedy spotykamy sie z chińskimi aktywistami oraz intelektualistami, nasz dyskurs dzieli historyczna narracja. Jednak w sprawie pochodzenia Dalajlamy jest tylko jedna prawda. W 1578 wnuk Czyngis Chana, Ałtan Chan, zaprosił do Mongolii ówczesnego tybetańskiego duchowego przywódcę, lamę Sonam Gjatso i nadał mu tytuł ‘Talé Lama’, co znaczy “Ocean Mądrości” (zangielszczony jako Dalajlama). Dwóch jego poprzedników pośmiertnie mianowano Pierwszym i Drugim ‘Talé Lamą’. Czwarty, Jonten Gjatso, był Mongołem. Zaś syn Ałtan Chana, Guszri Chan, sięgnąwszy po swoją wymiatającą wrogów w pył siłę wojsk, wspomógł Wielkiego Piątego Dalajlamę Lobsanga Gjatso, czyniąc go władcą nad całym Tybetem. Odtąd Dalajlamowie są naszymi duchowymi i politycznymi przywódcami.

Sama więź między ludnością tybetańską a urzędem Dalajlamy jest dłuższa niż cztery stulecia. Z dziada pradziada każde dziecko dowiaduje się, że nasz nauczyciel jest inkarnacją Awalokiteśwary, bodhisattvy miłości i współczucia, który znacznie wcześniej wkroczył w dzieje Tybetu, by pomagać jego mieszkańcom. W ciągu niecałych 200 lat tworzenia się tybetańskiego imperium, od VII do IX wieku – od kiedy buddyzm przybył tu z Indii, Tybetańczycy byli jednymi z najokrutniejszych wojowników, plądrujących Chiny, najeżdżających Mongołów, grabiąc ziemie Afganistanu i Pakistanu z Zachodu, a rozszerzając się na Indie od strony południa. Tradycja mówi, że w VII wieku Awalokiteśwara zamanifestował się jako 33 władca Tybetu Songtsen Gampo, który wydatnie przyczynił się do popularyzacji buddyzmu w Krainie Śniegu.

I tu znów, związek Tybetańczyków z bodhisattwa współczucia sięga samych korzeni rasy tybetańskiej. Wierzymy, że pochodzimy ze związku Awalokiteśwary występującego w ciele małpy oraz Tary, żeńskiego bóstwa uosabianego przez olbrzymkę. Ta więź sprawia, że wszyscy Tybetańczycy są dziećmi Dalajlamy.

Nie mamy może silnej armii, nie uczymy się jak wykorzystać naturalne złoża do produkcji  bomb, mamy za to kogoś, z kogo jesteśmy absolutnie dumni - to “Klejnot Spełniający Życzenia”, Czintamani, Jiszin Norbu, jak określa się Jego Świętobliwość w Tybecie. Współpracownicy Dalajlamy, zwracają się do niego “Kundun”: Obecność, choć On sam podpisuje się po prostu jako Tenzin Gjatso.

Patrząc na wszystkie 14 żywotów, ten Dalajlama jest najbliższy życiu każdego poszczególnego Tybetańczyka. Cierpienia zadane wskutek chińskiej okupacji – ponad milion, tj. 1/6 całej populacji zmarła z wycieńczenia i tortur – zjednoczyły nas pod jego przywództwem. Choć oficjalnie jest zwierzchnikiem Gelukpy, najliczniejszej ze szkół buddyzmu tybetańskiego, to dzięki swojej  uniwersalnej praktyce oraz nauczaniu, Dalajlama podbił serca wyznawców wszystkich tradycji. I dlatego pozostanie najbardziej charyzmatycznym przywódcą Tybetu, choć większość swojego życia spędził na wygnaniu, nawet nazywa siebie synem Indii.

Dziś, zamiast szykować miejsce dla swojej inkarnacji, Dalajlama inwestuje w coś znacznie nowocześniejszego oraz trwalszego – w Demokrację. Taka jest jego długofalowa wizja: stworzyć system oraz kulturę odpowiedzialności scalającej od wewnątrz tybetańską wspólnotę. Dlatego w miejsce błagań wznoszonych do Jego Świętobliwości o dalsze przywództwo, musimy zrobić krok naprzód i podjąć wyzwanie które nam, swoim dzieciom, właśnie rzucił.

Tłumaczenie: Katarzyna Gąsiorek

Więcej na naszym blogu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz